Emilia Clarke i Kit Harington Emilia Clarke nie ukrywa, że scena wywołała w niej negatywne uczucia! A w Was? Nie ma najmniejszych wątpliwości, że scena seksu Jona Snow i Daenenrys Targaryen z finału Gry o Tron 7 będzie jedną z najczęściej komentowanych z całego 7 sezonu! I choć wszyscy czuli, że znajomość Jona i Daenerys musi zostać skonsumowana, wobec ich pokrewieństwa, które wyszło niedawno na jaw, jest totalnie szokująca! Seks Daenenrys i Jona Snow z 7 odcinka Gry o Tron 7 wywołał ogromne emocje w Emilii Clarke i Kicie Haringtonie, którzy scenę tę zagrali. Emilia nie ukrywa, że scena seksu Daenerys i Jona wywołuje w niej chęć zwymiotowania! „To, kim są dla siebie w rzeczywistości, nie wiem, jak to się później… myślę, że reakcją będą wymioty!” - powiedziała. Kit Harington z kolei uważa to wydarzenie za „dziwne”. Choć przyznaje, że trudno było tego uniknąć: „Myślę, że oboje wiedzą, że to złe. Myślę, że oboje wiedzą, że to wywoła problemy. Ale tak to jest, gdy nagle czujesz to głębokie coś do kogoś i przechodzicie razem przez niektóre wydarzenia. To jak pociąg w jedną stronę.” - powiedział aktor. „To było nieuniknione od połowy sezonu, że Jon i Daenerys wylądują razem w łóżku. Tego nie można było powstrzymać” - dodał. Seks Daenerys i Jona z finału Gry o Tron 7 zdecydowanie skomplikował i tak ich już pokręcone relacje. Widzowie wiedzą bowiem już to, o czym nie mają jeszcze pojęcia sami bohaterowie – że w Jonie Snow płynie krew Targaryenów i jest on bratankiem Daenerys. Jeśli ich gorąca noc zakończy się ciążą Dany, Gra o Tron 8 zapowiada się ekscytująco. Jakie macie opinie o scenie seksu Jona i Daenerys? Autor: Gra o Tron s07e05 Autor: HBO Gra o Tron s07e03 - zapowiedź 3. odcinka Game of Thrones
Cóż, czeka cię nie lada gratka: teraz możesz dowiedzieć się, która postać z Gry o Tron pasuje do twojej osobowości dzięki temu zabawnemu quizowi! Z pomocą tego interaktywnego quizu będziesz mógł sprawdzić, do której postaci z Gry o Tron jesteś najbardziej podobny. Wszystko, co musisz zrobić, to odpowiedzieć na kilka krótkich Nie przeczę, że już sam początek ósmej serii największego hitu HBO w historii mnie rozczarował. Po przegadanym otwarciu - i to podwójnym - przyszła kolej na rzekomo największą bitwę w historii telewizji. A przynajmniej tak słyszałem, bo podczas seansu, ze względu na panujący mrok, nie sposób było dostrzec na dłoni było widać zaś było dziury w fabule. Dopiero w przedostatnim epizodzie duch starej „Gry o tron” powrócił, ale tylko na chwilę - a to zbyt mało, zbyt późno. Finał utwierdził mnie zaś w przekonaniu, że duet showrunnerów - David Benioff i Weiss - nie nadaje się, by robić kolejne „Gwiezdne wojny”. Nie jestem bowiem w stanie wskazać innego głośnego serialu, który skończył się tak… bezpłciowo. „Gra o tron” przez blisko dekadę elektryzowała fanów na całym świecie. Sam dałem się porwać temu szaleństwu i nie zliczę godzin, które spędziłem na czytaniu rozmaitych teorii i opracowań. Drugie tyle czasu poświęciłem zaś na dyskusje z innymi entuzjastami - czy to w naszej redakcji, czy to poza kiedy tylko usłyszałem, że ostatnie dwa sezony będą skrócone, wyrażałem jednak obawę, że to za mało czasu, by poprowadzić tę historię do zadowalającego finału. Wraz z kolejnymi odcinkami ósmego sezonu zacząłem się obawiać, że „Gra o tron” skończy się takim samym rozczarowaniem, co „Dexter” czy „Lost”. Prawda okazała się jeszcze bardziej gorzka. To jedno, że twórcy serialu nie podołali zadaniu, bo rozgrzebali zbyt wiele wątków i żadnego z nich nie domknęli w pełni satysfakcjonujący sposób. David Benioff i Weiss jednak poprowadzili swoją historię tak, że po seansie zakończenia w ogóle nie czuję potrzeby rozmontowywania go na czynniki pod sam koniec zrozumiałem, że dalsze inwestowanie czasu w rozpracowywanie hipotez oraz symboliki nie ma większego sensu, skoro nawet twórcy serialu do niej większej wagi nie przywiązują. A najgorsze jest to, że po niemal dekadzie spędzonej w ich towarzystwie, nie dbam o dalsze losy bohaterów. Ogarnęła mnie apatia. W przypadku poprzednich odcinków, nawet jeśli byłem rozczarowany robieniem co rusz kurtyzany z logiki, to i tak potrafiłem żywo dyskutować na temat serialu. Nawet jeśli scenariusz był kiepski, to był „jakiś”. Budził emocje, nawet jeśli były one negatywne. Finał na tle poprzednich odcinków jest zaś… doskonale prawda, że wspomniane „Dexter” i „Lost” skończyły się absolutnie źle, ale po ich obejrzeniu i tak w mojej głowie kłębił się tabun myśli. W przypadku hitu HBO tego zabrakło. Nie dbam o to, czy Jon pozostał w Nocnej Straży, co Arya znajdzie na krańcu świata i jakie jeszcze inne wersje zakończenia nakręcono. Ze zdumieniem jednak odkryłem, że bardzo mi z tego powodu wszystko jedno. Podczas seansu nie miałem z kolei już siły się irytować, dostrzegając kolejne błędy. Szary Robak użył szybkiej podróży i teleportował się przed Jona? Cersei i Jaime mogliby przeżyć, gdyby stanęli tylko kilka metrów dalej? Zbyłem te głupotki nawet nie komentarzem, a wzruszeniem mogę tylko zrozumieć, jak HBO mogło do tego dopuścić. Stacja miała dwa lata, by przygotować ostatni sezon na tip-top. Zamiast tego „Gra o tron” stała się cieniem samej siebie. Butelka z wodą, która wpadła w kadr zaledwie dwa tygodnie po wpadce z kubkiem, to obraz tego, czym ten serial się porażką Davida Benioffa i Weissa nie jest jednak to, że bez drogowskazu w postaci książek George’a Martina się w ostatnim latach pogubili. To byłbym w stanie im wybaczyć. O wiele gorszym przewinieniem jest to, że finał snutej przez nich opowieści nie budzi emocji - ani tych dobrych, ani złych. Czytaj też: Finał „Gry o tron” był wyjątkowo banalny. Nikt nie będzie rozpaczał, że serial się skończył Właśnie z tego powodu uważam, że - niczym biedny Tyrion - zakończenie „Gry o tron” na kartach historii telewizji się złotymi i jakimikolwiek innymi zgłoskami nie zapisze. Jeśli będę chciał przywołać z pamięci serial, który po wielu niezłych sezonach skończył się fatalnie, to nadal będę wspominał wpierw „Dextera” i „Lost”. Powiem jeszcze coś – naprawdę trudno mi zrozumieć fenomen „Gry o tron”. W historii każdego kraju było wiele takich gier o tron, równie krwawych i bezwzględnych – a ponadto wydarzyły się naprawdę. Przekonujemy się o tym, sięgając po znakomitą powieść Ellen Alpsten pod tytułem „Córka carycy”.HBO pokazała fragmenty finałowej bitwy z ósmego sezonu Gry o Tron! Można je zobaczyć w spocie reklamowym, promującym serialowe premiery stacji. Poza finałem kultowej serii, wiosną stacja